Dzieci a nasza dorosłość. Kiedy co i jak?

Kiedy w nowym roku życzono mi pierwszy raz potomstwa w nowym roku, wtedy zacząłem rozumieć że mój wiek nie jest już tylko liczbą, lecz społecznym określeniem pewnych funkcji, które w moim wieku trzeba zacząć spełniać. Czy jednak powinienem się na nie godzić?

Dzieci są w życiu moich znajomych od dawna. Zaczynając od wpadek tych najmniej odpowiedzialnych osób, przechodząc po te osoby, które faktycznie znalazły za pierwszym razem miłość swojego życia, kończąc na ludziach, którzy poddali się presji otoczenia i postanowili związać się, aby mieć spokój we własnej rodzinie lub rodzinie bliskiej im osoby.

Już dawno temu wypadłem z wyścigu…

W wyścigu w pogoni o rodzinę wypadłem już jakieś 10 lat temu. Kiedyś też wydawało mi się, że młody wiek to przewaga którą można wykorzystać. W pewien sposób jest to możliwe, jeśli faktycznie jesteśmy pewni drugiej osoby i sprzyja nam szczęście. Czyżby więc w moim wypadku zabrakło szczęścia? Prawdopodobnie tak.

Często słyszy się że facet kocha tylko raz i powiem szczerze, że gdzieś tego potwierdzenie odnajduję w tym temacie. Wszakże najwięcej par które znam, to osoby które znają się od małego, przetrwały złe momenty i dziś są także dumnymi rodzicami. Coś jak na zasadzie szybkiego zerwania edukacji i o wiele szybszy start w biznesie. Dziś takie osoby są często o wiele dalej niż te, które przez edukację były kilka lat do tyłu. O tym jednak kiedy indziej…

Wracając do tematu dzieci

Kiedy nasz pierwszy, często wymarzony bądź trafiony związek ulegnie degradacji, również i my stajemy się często bardziej zepsuci. Wyjątkiem od reguły są oczywiście pierwsze toksyczne związki, których nie brakuje i które są dla wielu z nas porządną lekcją życiową. Wtedy faktycznie potrzebujemy nowego, świeżego startu z kimś, kto nam cały obraz złego świata odmieni.

Najgorsze jest jednak to, kiedy mamy do czynienia z osobą, która była dopasowana do nas. Kiedy taki związek rozpadnie się a my zrozumiemy kim taka osoba była dla nas, to o nowy start będzie nam trudno.

Nowy start w takim wypadku to o wiele wyżej zawieszona poprzeczka niż w poprzednim związku. Nie przyjmiemy wtedy niczego poniżej tego, co mieliśmy wcześniej. Nie powinniśmy tego robić lecz w naszej podświadomości będzie to zawsze, tak więc nasze porównania często zostają w naszej głowie, choć potrafią przekładać się na sukces związku w którym aktualnie znajdujemy się.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Jeśli lata mijają a my nadal nie chcemy brać udziału w życiu rodzinnym to czy znaczy że wyzbyliśmy się takowych potrzeb, czy też jesteśmy w związku poniżej naszych oczekiwań?

Nie każdy chce brać udział w wyścigu świadomie

Nasze podejście do życia często jest zmienne. Kiedyś chcieliśmy rodziny, dziś chcemy czegoś innego. Często łapiemy się po latach na tym, że zmieniły się nam priorytety. Jest to często dość zabawne, ponieważ dążymy do tego, co kiedyś było nam obojętne. Często jednak nasze doświadczenia zmieniają nas samych.

Może to brzmieć dość słabo ale liczba związków szkodzi. Im więcej osób w naszym życiu tym większe pojęcie o ludziach. Niestety często gubimy się sami w sobie. Zmieniamy się pod napływem nowych osób, bądź nie jesteśmy w stanie z nimi iść do góry. Warto przemyśleć w jakim miejscu jesteśmy dziś my. Czy to czego chcemy jest dla nas dobre.

Jeśli nie bierzecie udziału w tym co kiedyś było dla Was priorytetem, coś jest nie tak. Warto w takim wypadku rozejrzeć się i poszukać przyczyny. Ona jest często bliżej niż nam się wydaje. Problem z samym sobą? Problem z naszym partnerem? To wszystko gdzieś jest i czeka na rozwiązanie.

Jeśli oczywiście chcemy wrócić do gry o nasze wartości.

Zostawiam Was dzisiaj z tą myślą sam na sam.

Miłego dnia.

M.

Dodaj komentarz